Zaledwie dzień wcześniej zjawisko zorzy polarnej miało kategorię "extreme" (G5), a "northern lights" były widoczne z Florydy i na Karaibach (!!!) - to jedna z najsilniejszych burz geomagnetycznych z jakimi mieliśmy do czynienia w ostatnich czasach. Pogoda - jak to zazwyczaj bywa - pokazała jednak, że i tak będzie górą - w nocy z 10 na 11 maja próżno było szukać na niebie choćby skrawka bez chmur... Za to wczoraj - pogoda dopisała (z północy nasunęła się nowa masa powietrza i chmury znikły zupełnie) - coż jednak z tego, skoro predykcja zaniku zjawiska około godziny 22 w pełni się sprawdziła...Wyjechałem na obserwację dopiero około 11 w nocy, i jedynie na jednym z pierwszych zdjęć można dopatrzyć się różowego zabarwienia nad północnym horyzontem (które znikło zupełnie na kolejnych klatkach):
Po przeciwnej stronie nieba, niejako w lesie "wyrosła" konstelacja "Wielki Grzyb" (będąca w istocie zlepkiem gwiazdozbiorów Wężownika, Węża, Wagi i Skorpiona :) ) - kapelusz kolejno stanowią: Eta Oph, Zet Oph, Eps i Del Oph, Mu Ser, Bet Lib i na koniec Alf Lib, a trzonek - Bet, Del i Pi Sco:
Na wschodzie, rywalizując ostro z miejskim zaświetleniem - pojawiła się nasza Droga Mleczna:
Pomimo więc tego, że nie udało się zobaczyć zorzy polarnej - to było bardzo miłe spotkanie "pod gwiazdami"!